Wix, Blogger czy inne podobne rozwiązania to zazwyczaj beznadziejny pomysł na serwowanie personalnej strony. Nawet Wordpress się nie nada, chociaż radzi sobie jako szkolny CMS. Błyskawicznie doświadczysz przerostu formy nad treścią, bez dłuższego przełączania ustawień witryna nie będzie wyglądać zbyt profesjonalnie, dosyć wolno będzie się ładować, a jeśli nie chcesz utrzymywać serwera (nie chcesz!), to zazwyczaj na deser będzie cię to kosztować masę pieniędzy. Pieniędzy, których nie masz.
A po co? A dlaczego?
W poprzednim artykule, podczas koronawirusowej przerwy w edukacji, udowadniałem Wam, jak wielką wartość wnosi własna strona. Wspomniana lista benefitów w aktualnej sytuacji z dnia na dzień staje się jeszcze bardziej aktualna, więc zapominalskich odsyłam do wspomnianego artykułu. Wywołał on lekkie poruszenie i, co mnie uszczęśliwiło, garstkę osób przekonał do podjęcia faktycznych działań w kierunku stworzenia własnej strony. Oto jak tego d o k o n a ć . Znajdą się tu pewne rozsądne uproszczenia - moim celem jest poradnik życiowy, nie teoretyczny.
Najprzyjemniejsze na początek – domena
Kojarzysz „google.pl”, „facebook.com” albo „zamówszambo.pl”. Adresy, które wpisujesz w pasek przeglądarki, pozwalają ci na odwiedzenie ulubionych stron. Gdzieś w tle odbywa się czarna magia, odpytywanie serwera DNS, ustalanie adresu IP, wczytywanie – to wszystko, o czym wspomina się na lekcjach informatyki. Niespecjalnie nas to interesuje – po prostu chcemy, żeby nasza strona też miała swój adres.
Jak wybrać domenę?
To nietrywialne – w świecie IT często mówi się, że najtrudniejszy jest sam proces nadawania nazw. Sprawa jest tym cięższa, że wiele domen jest już zajętych, podobnie jak z mailami. Ktoś był szybszy i wykupił je przed Tobą. Warto wybrać coś ze swoim nazwiskiem, bo w przyszłości zawodowej wpłynie to na tworzenie waszej marki osobistej. Jeśli to nie jest Twój główny cel, śmiało można eksperymentować. Ogranicza Cię tylko wyobraźnia i wolna pula adresów. W przyszłości nie będziesz miał dużego problemu z ewentualną zmianą.
Zabawa w rozszerzenia
„.pl” i „.com” od dawna nie jest już jedynym możliwym wyborem. Mamy dostęp do licznych rozszerzeń z całego świata, takich jak „.cz” (czeska), „.es” (hiszpańska), „.co” (kolumbijska). Już w żaden sposób nie implikują one faktycznego kraju powiązanego ze stroną. Dodatkowo np. Google wprowadził swoje atrakcyjne bezpaństwowe rozszerzenia, które też standardowo funkcjonują - „.studio”, „.tech”, czy „.design”. Jeśli jesteś programistą, zwróć też uwagę na googlowskie „.dev”, które zyskuje coraz większy udział na rynku. Swego czasu modne były również czarnogórskie „.me”. To wszystko pozwala nam na zabawę z wyborem adresu, tzw. „domain-hacki” – dobór rozszerzenia w taki sposób, aby był częścią wyrażenia lub wyrazu. To zazwyczaj czyni nazwę znacznie bardziej atrakcyjną. Przykłady: fa.st, blo.gs, spoti.fi, czy bardziej rodzime rodkiewi. cz i kowalin.ski. Jeśli masz długie nazwisko, warto to rozważyć.
„Poproszę kilogram domen”
W tym momencie musisz mieć już kilka pomysłów na własną domenę. Sprawdź, czy są dostępne, a jeśli tak – w jakiej cenie? Powinna być przystępna, na poziomie poniżej 50 zł rocznie. Bardzo rzadko znajdziesz jakiś wyjątek, ale np. „.cars” będzie Cię kosztować ponad 8000 zł rocznie. Jeśli akurat nie jesteś salonem samochodowym, poszukałbym czegoś innego…
Ja korzystam z domcomp.com – odpowiednika Ceneo dla domen. Lista wszystkich dostępnych rozszerzeń jest bardzo wygodna, od razu widać też czy interesujący nas adres jest dostępny. Jeśli szukasz domeny „.pl”, nie sugeruj się podanymi tam cenami i skorzystaj z polskich rejestratorów, np. nazwa.pl albo az.pl. Warto rejestrować domeny tylko na rok, a potem ewentualnie bezproblemowo przenosić do firmy z lepszą ofertą.
Rejestratorzy domen działają zupełnie jak zwyczajne sklepy – organizują promocje i wciskają dodatkowe usługi. Głównie to drugie. Ciebie interesuje tylko domena i jak najniższa cena – skica.dev z GoDaddy za 20$ nawet minimalnie nie będzie różnić się od skica. dev kupionego na Porkbun za 11$ i właśnie tam została kupiona.
Ewentualną potrzebną usługą może okazać się WHOIS Privacy – pozwoli na ukrycie twoich prywatnych danych adresowych w publicznej bazie właścicieli domen (WHOIS). Przy wielu rozszerzeniach dzieje się to z automatu, ale niekiedy potrzebna jest dodatkowa opłata. Sprawdź to lub rozważ, czy możesz zarejestrować domenę na adres np. biura rodziców albo… szkoły (nic nie mówiłem!).
Nazwij się!
Zakup domeny to dopiero początek tworzenia własnej publicznej witryny, ale jednocześnie jeden z najważniejszych i najbardziej wymagających kroków. Wymaga bowiem kreatywności i namysłu. Przygotuj własny adres i wybierz rejestratora, u którego dokonasz zakupu. Ciąg dalszy wkrótce.
Tekst został opublikowany w NR 46 Politechnika Juniora.