Starałem się Was przekonać o wyższości oprogramowania opensource nad jego alternatywą z zamkniętym kodem. „Ekstra, fajnie, ale jak niby miałbym to zrobić?” - możecie pomyśleć. Ale już za chwilę pulpit Waszego urządzenia wypełnią lśniące ikony nowych, otwartych aplikacji. Wszystkie z przedstawionych tu programów znajdziecie w internecie, oczywiście bezpłatnie.

Nie jesteśmy skazani na pakiet

Zacznijmy od obowiązkowego elementu każdego komputera – pakietu aplikacji biurowych, który dla wielu osób jest synonimem Office’a Microsoftu. Na szczęście nie jesteśmy skazani na pakiet, którego aktualizacje zmieniają tylko wygląd i układ ikonek oraz pasków. Wyśmienitą alternatywą jest pakiet LibreOffice. Nie dość, że jest bezpłatny i ma otwarty kod, to posiada wszystkie funkcje, z których mógłbyś kiedykolwiek chcieć skorzystać. Jest bardzo dobrze zoptymalizowany i jego szybkość stoi na wysokim poziomie. Warto od ręki go teraz zainstalować – obsługa nie różni się bowiem wiele od Microsoftowego odpowiednika i nawet nietechniczni ludzie nie odczują różnicy. Oczywiście, nie licząc zwiększonej szybkości i stabilności.

Błyskotliwa funkcjonalność

Nie wierzę jednak, że ktokolwiek najwięcej czasu spędza w pakiecie biurowym. Najważniejszym programem w XXI wieku jest oczywiście przeglądarka internetowa. Zamiast Google Chrome warto zamienić ją na Brave Browser. Brave’a polecałbym, nawet gdyby miał zamknięty kod źródłowy – jego funkcjonalność jest po prostu błyskotliwa. Oprócz zwyczajnych funkcji przeglądarki blokuje on bowiem reklamy i sprawia, że surfowanie po internecie jest szybsze (znacznie!), bezpieczniejsze i mniej bateriożerne. Co najlepsze – wygląda prawie jak Chrome, bo jest oparty na otwartych fragmentach jego kodu. To sprawia także, że zainstalujemy na nim rozszerzenia z Chrome Web Store. Dostępny jest zarówno na komputery i urządzenia mobilne.

Chmura to cudzy komputer

Noszenie do szkoły prezentacji na pendrive’ach już dawno wyszło z mody – teraz każdy korzysta z Dysku Google albo innej chmury. Jednak chmura, jak przypomina powiedzenie informatyków, to po prostu cudzy komputer. W dodatku z limitowaną, często płatną pojemnością. Ja przeszedłem na Nextclouda. To nie jest rozwiązanie dla każdego – wymaga skonfigurowania własnego serwera, ale już ustawiony, działa wyśmienicie i doskonale zastępuje dysk online. Wiele firm używa go wewnętrznie, aby nie udostępniać korporacjom takim jak Google (Dysk), Microsoft (OneDrive) lub Apple (iCloud) wrażliwych danych biznesowych. Może ALO również powinno wdrożyć taki system? Jeśli kogoś przerasta konfiguracja NextClouda (nic dziwnego), może zainteresować się usługą Mega. Działa jak Dysk Google, ale wszystkie pliki są szyfrowane po stronie klienta i 50GB pojemności dostaniemy gratis.

Synchronizacja działa wzorowo

Robię tonę notatek, które czasem pełnią funkcję mojego „drugiego mózgu”. Dlatego od zawsze zależało mi na ich bezpieczeństwie, ale jednocześnie wygodzie ich tworzenia. Długo używałem Evernote’a, ale jego bezpłatna funkcjonalność jest mocno ograniczona i nie czułem się komfortowo ze świadomością, że mój mózg jest przechowywany na komputerach potężnej korporacji. Jego miejsce szybko zastąpił Simplenote (stworzony przez firmę stojącą za WordPressem), który jest open-source i charakteryzuje się dużym minimalizmem. Okazało się jednak, że zbyt dużym, np. do notatek nie można dodawać załączników. Za to synchronizacja działała wzorowo, więc jeśli komuś zależy na prostocie i uczuciu, że wszystko po prostu działa, to jest aplikacja dla niego. Z kolei na ten moment korzystam z Joplina, który jest szyfrowany i synchronizację przeprowadza poprzez wskazany przeze mnie serwer, czyli moją instancję NextClouda.

edit: Teraz używam Standard Notes. Wreszcie wszystko działa tak, jak od początku powinno.

System działa szybciej

Jeśli już zainstalowaliście wymienione aplikacje w miejsce komercyjnych na Waszym komputerze i poczuliście tętniącą wolność, muszę Was zasmucić – system Microsoft Windows nie ma otwartego kodu. Oczywiście przemilczę użytkowników Maców. Zmiana systemu na pewno brzmi przytłaczająco, ale to może to być dobry pomysł. O ile nie jesteśmy zaciekłymi graczami i nie używamy egzotycznych programów (np. AutoCAD), Ubuntu (jedna z dystrybucji Linuxa) spełni swoją rolę wzorowo. Design jest znacznie bardziej estetyczny, a cały system działa po prostu szybciej. Komputer nie zaczyna z czasem zwalniać, jak często ma to miejsce na Windowsie. Dodatkowo bezpieczeństwo jest na nieporównywalnie wyższym poziomie, wielu użytkowników nawet rezygnuje z antywirusa!

Warto korzystać z rozwiązań opensourcowych, o ile wystarczają na nasze potrzeby. Zacznij od pobrania chociaż jednej z poleconych aplikacji, a szybko odkryjesz otwarty, wolny świat, pełen lepszych zamienników drogich aplikacji. A jeżeli coś nie będzie Ci odpowiadać, zachowasz możliwość dowolnej jej modyfikacji i kopiowania.

Tekst został opublikowany w NR 42 Politechnika Juniora.