Czasem świat zdaje się robić wszystko przeciwko nam. Pewnego majowego dnia podczas wycieczki do CERNu, gdzieś na granicy szwajcarsko-francuskiej, ktoś zachęcił mnie do przeczytania “Cząstek elementarnych” Gavina Hesketha. Zapowiadało się atrakcyjnie – pozycja była jedną z nielicznych książek o fizyce napisanych żywym i przyjaznym językiem. Podobno mam tendencję do spóźniania się, ale nie przewidywałem, że prawie pół roku spędzę z jedną książką. A wszystko to za sprawą okropnych zbiegów okoliczności, które doprowadziły mnie do zakwestionowania korzystania z ebooków.

Przez dużą część mojego życia byłem zwolennikiem papierowych książek. Nie tyle istotne były zapach papieru, czynność przewracania kartki czy namacalność treści, ale raczej dostępność ebooków w Polsce i zaporowa cena zakupu czytnika. W pewnym momencie sytuacja na rynku zmieniła się na tyle, że zdecydowałem się na zakup Kindle’a. Liczba czytanych przeze mnie książek drastycznie skoczyła - wszystkie były zawsze ze mną na wyciągnięcie ręki, ważąc mniej niż zeszyt do polskiego.

Kilka tygodni później wymieniłem model na Kindle Paperwhite’a, który za wyższą cenę oferuje podświetlenie ekranu i większą rozdzielczość. Było ekstra. Odkryłem zupełnie nowy świat czytania w ciemności i przy słabym świetle. Książki przyjęły dla mnie postać bezwymiarowych bitów na dysku, gotowych do oświetlenia samych siebie. A potem przypadkiem trafiłem na Legimi.

Usługa dostępna jest dla wszystkich osób, posiadających konto w Bibliotece PWr (i oczywiście wielu innych) i zapewnia stały, nielimitowany dostęp do bazy większości ebooków osiągalnych na polskim rynku. I co najważniejsze - użytkownicy nie ponoszą jakichkolwiek kosztów. Ma to duże znaczenie, bo ceny ebooków w Polsce niewiele różnią się od książek papierowych. O ile przez długi czas można było to tłumaczyć różnicą wysokości podatku VAT (na książki – 8 %, na ebooki 23) to niedawno stawki zostały wyrównane, a ceny ebooków w większości pozostały bez zmian.

Na pozór wydaje się, że kupując czytnik za kilkaset złotych, na dłuższą metę zwróci się to w kosztach zakupu książek. Nie byłbym tego taki pewien. Przykładowo wspomniane “Cząstki elementarne” w wersji papierowej kosztują 25,20 zł (PWN), a najtańszy ebook - 27,12 (Ravelo). I tu wkracza do akcji Legimi, bo książkę dostaniemy za darmo. Adresując wątpliwości - jest to całkowicie legalne, a koszty pokrywa uczelnia w porozumieniu z serwisem, który ma podpisane umowy z wydawnictwami.

Tu pojawił się pewien problem - biblioteczne Legimi działa tylko na czytnikach opartych o Androida, czyli Kindle nie wchodził w grę. Tak więc „Cząstki elementarne” zacząłem czytać na telefonie, ale to jest na tyle niewygodne, że szybko zdecydowałem się sprzedać Kindle i zakupić inkBOOKa Prime HD, kompatybilny czytnik polskiej firmy, żeby w całości przerzucić się na Legimi. Wszystko zapowiadało się jeszcze lepiej - Prime HD ma możliwości Paperwhite’a i funkcję regulacji temperatury podświetlenia ekranu. Dzięki korzystaniu z zasobów Legimi koszty zakupu zwróciłyby mi się po kilkudziesięciu książkach.

Nie będę ukrywał - czytnik działał dość topornie. Przy rozpoczynaniu każdego rozdziału treść zastępował komunikat „wczytuję…”, a ja wychodziłem z siebie, powtarzając sobie w duszy „Spokojnie, Maks, myśl o darmowych książkach, warto poczekać”. Po tygodniu się przyzwyczaiłem i z przyjemnością przechodziłem do kolejnych rozdziałów „Cząstek elementarnych”.

Wyobraźcie sobie, jak czułem się niedługo potem, gdy wyciągnąłem inkBOOKa z plecaka i włączyłem go tylko po to, by powitał mnie rozbity ekran. Tu potrzebna jest mała wstawka techniczna - czytniki ebooków używają technologii e-ink, a nie LCD jak w większości urządzeń. Dzięki temu wyświetlacz symuluje papier, zużywa mniej baterii i nie męczy wzroku. Ale wadą jest niewątpliwie jego delikatność. Po rozbiciu ekran staje się w dużej części martwy i nie zmienia swojej zawartości. Nie pytajcie mnie, jak to się stało - do dzisiaj nie wiem, w jaki sposób go uszkodziłem.

Szybki odpowiedź z serwisu uświadomiła mi kolejny minus czytników. Wymiana była wyceniona na 349 zł, dokładnie tyle, ile zapłaciłem za urządzenie. Okazało się, że producent ma biuro we Wrocławiu i dostałem zniżkę za oddanie sprzętu osobiście, ale i tak zacząłem się zastanawiać, ile zajmie mi czytanie tych wszystkich darmowych ebooków, żeby mi się to zwróciło. Dość długo.

Po tygodniu dostałem sprzęt z powrotem. Wróciłem do domu i otworzyłem „Cząstki elementarne”. “Nareszcie, wreszcie doczytam o tych gluonach”, pomyślałem. Podniecenie nie trwało długo, bo przy pierwszej stronie odkryłem, że ktoś popełnił błąd przy wymianie ekranu i pojawiły się na nim białe artefakty. Poprawka zajęła serwisowi kolejny tydzień, ale przynajmniej była w ramach rękojmi.

Finalnie z powrotem dostałem sprawny czytnik i kontynuowałem lekturę. Naprawdę chciałbym powiedzieć, że na tym historia się skończyła i krótko po tym dotarłem do ostatniej wirtualnej strony. Nic bardziej mylnego. Pewnego dnia uruchomiłem czytnik, oczekując aż książka się załaduje, wyświetli i otworzy. Chociaż moja cierpliwość po udrękach z tym sprzętem osiągnęła poziom iście anielski i czekałem naprawdę długo, książka się nie wyświetlała. Zniknęła. Nie było jej. Szybko okazało się, że pakiet Legimi wyczerpał się Politechnice i uczelnia w porę nie zdążyła go przedłużyć. Nikt nie wiedział, kiedy zostanie wznowiony, ale od kilku dni już działa.

Doczekałem do końca wakacji, po czym wreszcie dostałem szkolny identyfikator i znowu otworzyłem konto w CWINT (po zakończeniu gimnazjum zostało zamknięte). Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, była wyprawa do Biblioteki Fizyki i wypożyczenie egzemplarza „Cząstek elementarnych”. Papierowego…